niedziela, 13 października 2013

Rozdział 3

            Lekko zdenerwowana podpięłam popręg do siodła ujeżdżeniowego, sprawdziłam czy ogłowie jest dobrze zapięte i dopasowane w sam raz do pyszczka wałacha.
            Po raz pierwszy od czterech lat miałam wsiąść na konia, co więcej, na syna mojego dawnego ogiera. Było to dla mnie duże przeżycie i powiem szczerze, że się bałam. A ja zapomniałam o wszystkim? Jak się siedzi na koniu, używa pomocy, jak oddzielić pracę rąk od prac nóg. Tego było tak wiele, a minęło tyle czasu. Nie chciałam żeby pierwsza jazda skończyła się niepowodzeniem, a co gorsza może i upadkiem.
            Energicznie odbiłam się od ziemi i z gracją opadłam na siodło. Delikatnie poklepałam wałacha po szyi i ruszyłam stępem. Póki co jest dobrze. Joy przyjął bardzo dobrze siodło, ogłowię i jeźdźca, tylko problem jest w tym, że jego poprzedni właściciel nie wiedział nic o poprawnym żywieniu, traktowaniu i treningu konia. Siwek miał dobry charakter, szanował człowieka jako przywódcę, zaufanie miał dość średnie, ale co tu się dziwić. Po takim „miłym” traktowaniu to aż szok, że w ogóle jeszcze je ma. Jednak wydawał się spokojny i słuchający, ale co ja mogę wiedzieć. Kiedy ja ostatni raz jeździłam na koniu?
            Stępowałam i stępowałam jakby był to jedyny chód w którym koń może się poruszać. W nim czułam się pewnie. To nie tak, że boje się koni i jazdy konnej. Raczej fakt, że nie jeździłam bardzo dawno mnie przyprawiał o dreszcze.
            - Nie wiem jak ty, ale mi się wydaję, że po 25 minutach stępa możesz już zacząć kłusować- usłyszałam melodyjny głos Tom’a.
            Spiorunowałam go wzrokiem i udawałam, że w ogóle to nie słyszałam. Tak więc Bennett przez cały czas gdy czyściłam siwka truł mi za przeproszeniem cztery litery i mówił mi jak to mu smutno z powodu mojego ogiera. Jeśli się nie mylę to przepraszał mnie ponad pięć razy. Za pierwszym razem już zrozumiałam i dałam mu jasno do zrozumienia, że się nie gniewam.
            - Wiem- powiedziałam do dłuższej chwili ciszy.- Tylko się boje, że zapomniałam o tym jak mam się zachowywać na koniu.
            Co dostałam w odpowiedzi? Śmiech. Normalnie strzelę focha z przytupem, jak taka mała księżniczka.
            - Jak ty, mogłabyś o tym zapomnieć. Przecież byłaś świetna, tego nie zapomina się od tak. Może i wydaje ci się, że nie wiesz jak się jeździ, ale nawet nie próbowałaś, może jest tak samo jak wcześniej.
            Delikatnie uśmiechnęłam się, mruknęłam coś pod nosem i tak jak mnie proszono ruszyłam kłusem. Nie było źle, co do teorii to wszystko pamiętałam, wszystkie te lekcje, które miałam nie przepadły. Wiedziałam na co zwracać najwięcej uwagi.
            Zadziałałam zewnętrzną wodzą i z satysfakcją odkryłam, że wałach niemalże od razu zareagował. Może nie było to od razu przepiękne ustawienie, ale dla mnie już coś. Po kilku kółkach na hali i mniejszych woltach na mojej twarzy pojawił się bardzo durzy uśmiech. Zmieniłam kierunek jazdy i na chwilę przeszłam do stępa.
            - Widzisz? Takich rzeczy się nie zapomina, zwłaszcza jeśli to kiedyś była olbrzymia część naszego życia- zaczął Tom. Pokiwałam głową i podziękowałam mu.
            Muszę przyznać, że sprawiło mi to dużo radości. Ponownie usiąść, te 170 nad ziemią i dawać znaki zwierzęciu, które waży 500 kg. Joy był dokładnie taki sam jak jego ojciec i chyba to w nim najbardziej pokochałam. Wypełniał tą pustkę w moim sercu, która pochłaniała mnie całą i nie pozwalała o sobie zapomnieć. Po raz pierwszy od czterech lat poczułam przyjemne ciepełko w ciele i mogę spokojnie powiedzieć, że jestem w pełni szczęśliwa.
            - Jakbyś mógł tutaj zostać i ewentualnie mówić jeśli coś robię źle- poprosiłam Tom’a i przepięknie się do niego uśmiechnęłam.
            - To będzie dla mnie zaszczyt- pokłonił mi się na co w odpowiedzi roześmiałam się najgłośniej jak mogłam. Bennett długo nie czekał i do mnie dołączył, miał taki głupkowaty rechot.
            Wczoraj może i miałam mu za złe, że przypomniał mi o Shadow’ie, ale uznałam, że jest nawet fajny. Zebrałam wodzę i ruszyłam kłusem, od czasu do czasu poprawiałam to co było źle, ale narzekać zbytnio nie mogę.
            Po kilkunastu minutach przysiadłam do ćwiczebnego i ruszyłam spokojnym, ale energicznym galopem pod górę. Joy był niemalże idealny, nie rozumiem dlaczego jego poprzedni właściciel tak się nad nim znęcał. Czasem trzeba było poczekać nim się rozluźni i był lepszy w prawo, nie należał do najwygodniejszych koni, trochę bał się różnych rzeczy, ale tak to był dobry.
            Po dwóch okrążeniach zmieniłam kierunek przez lotną zmianę z nogi. Do końca wałach nie miał tego opanowanego, za bardzo podrzucał zadek, jednak da się nad tym popracować. Na pierwszej jeździe postanowiłam go zbytnio nie męczyć, więc po ostatnim galopie zeszłam z siwusa i poluzowałam popręg. Strzemiona podwinęłam i stępowałam z nim w ręku, dla treningu ćwiczyłam zatrzymywanie się i cofanie. Chodziło o to, żeby wałach zwracał na mnie uwagę, nie wchodził na mnie, nie wyprzedzał, trzymał dystans za mną i się mnie słuchał.
            Jak usłyszałam, że oddech już mu się uspokoił podeszłam do Tom’a, który wytrwałe siedział przez mój cały trening i mi pomagał.
            - Muszę ci przyznać, że masz bardzo dobre podejście do koni- powiedział nagle gdy byliśmy już w drodze do stajni.
            - Och, przestań, bo się zarumienię- roześmiana lekko go popchnęłam.
            - Mówię prawdę, jak skończysz trenować z Joy’em i będzie gotowy na zawody to nawet nie wiesz jak dobrze może ci iść. Wyobrażasz to sobie? „Wielki powrót Grace Holmes”- mówił tak rozmarzonym głosem, ze postanowiłam mu nie przeszkadzać.- Mamy mały klub, ale jakoś perfekcyjnie nam nie idzie, a gdyby udało nam się wygrać kilka dość ważnych zawodów to może udałoby się ściągnąć więcej ludzi do naszej stajni…
            - Powtórzę to ostatni raz- przerwałam mu.- Gdybym nie miała Shadow’a za konia nic bym nie osiągnęła i taka świetna nie jestem. Dziękuje i kończę ten temat.
            Byłam trochę przewrażliwiona na ten temat, ale taka prawda. Zatrzymałam się koło boksu wałacha, zdjęłam mu siodło, które powiesiłam na drzwiczkach, następnie ogłowie na specjalnym wieszaczku. Rozłożyłam ręce i dałam wałachowi znak żeby wszedł do boksu. Zamknęłam z nim drzwiczki i odwróciłam się w stronę chłopaka, który chyba nie miał zamiaru mnie opuścić. Westchnęłam przeciągle, odwiesiłam cały sprzęt do siodlarni i jak się okazało Bennett postanowił mnie śledzić niczym mój cień. Lekko zdziwiona spojrzałam na niego, ale postanowiłam tego nie komentować.
            - A ty masz swojego konia?- spytałam, a na jego twarzy pojawił się olbrzymi uśmiech.
            - Tak, chodź pokaże ci- złapał mnie za rękę i niemalże w podskokach ruszył w nieznanym mi kierunku. Nigdy nie byłam w tamtych „rejonach” stajni, bo nie miał po co się tam zapuszczać.
            Zatrzymaliśmy się przed boksem w którym znajdował się gniady koń.
            - To jest Autumn Glory, moja kochana klaczka. Mam ją od dwóch lat i chyba nie wyobrażam sobie życia bez nie.- był taki radosny, wiem o co mu chodziło.
            - To teraz wiesz jak się czułam zanim straciłam mojego ogiera- mruknęłam pod nosem i opuściłam w głowie. Kto by wiedział, że moje oficerki są takie ciekawe?
            Wiedziałam, że chłopak był zmieszanym tą sprawą, machnęłam ręką na znak, że nie musi się przejmować. Podniosłam głowę, a na twarzy pojawił mi się blady uśmiech. Tom uśmiechnął się i zaczął opowiadać mi o swojej piękności. Kiedy o niej opowiadał miał w oczach taki blask i było widać na pierwszy rzut oka, że jest ona całym jego życiem.


__________________________________________________________
Nie bijcie mnie proszę, wiem że rozdział jest nudny, ale tak jakoś wygląda moje pisanie :/
Mogę z góry powiedzieć, że w tym opowiadaniu nie będzie wybuchów, wielu emocji (chociaż kto wie :P) Niestety nie mam też dużo pomysłów, bo jestem ułomnym dzieckiem, ale to już zupełnie coś innego.
W czasie roku szkolnego mogę nie mieć dużo czasu na pisanie rozdziałów i albo będę krótsze albo będę musiała dodawać je rzadziej. Niestety tak się dzieje jak mam co tydzień po 3 sprawdziany i kilka kartkówek, a nie chce mi się powtarzać roku.

Przepraszam, że nie komentuję u was, ale niestety nie mam na to czasu, nawet na przeczytanie. Czasem przeczytam, ale już nie mam siły żeby cokolwiek napisać. Więc nie przejmujcie się moją "nieobecnością", bo ją nadrobię z czasem :D